niedziela, 9 września 2012

China Miéville, Blizna

China Miéville to autor, którego książki do łatwych nie należą. Jednak warto próbować sięgać po nie kolejny raz, jeśli za pierwszym nie mogliśmy przez nie przebrnąć. Może inaczej... Warto, aby czytelnik sam sobie dał szansę na poznanie wspaniałego i tak różnego od naszego świata, który pisarz stworzył właściwie od podstaw.

Mówi się, żeby nie oceniać książki po okładce. Wiem, że to czasem trudne, ale kiedy przyjrzycie się tej książce, a następnie przeczytacie recenzję, zrozumiecie, że niektórzy ludzie/wydawcy potrafią książkę skrzywdzić. Wszystko wskazuje na to, że ilustrator nie miał pojęcia, o czym jest "Blizna", bo to, co umieścił na okładce, ma się nijak do zawartości książki. Okładce mówimy więc stanowcze i głośne nie.

Sama fabuła jest dość złożona i boję się cokolwiek napisać, aby nie zaspoilerować. Sprawa ma się tak - główna bohaterka, Bellis Coldwine, musi jak najszybciej uciec z Nowego Crobuzon, swojej ojczyzny. W tym celu uczy się raczego salkrikatorskiego, aby dostać się na statek w charakterze tłumaczki. W pewnym momencie podróży coś jednak idzie nie tak... Statek zostaje napadnięty, kapitan zamordowany, a reszta załogi oraz pasażerowie wzięci do niewoli. Trafiają oni na Armadę, pływające miasto, złożone z niezliczonej ilości statków i łodzi. Miasto to posiada dzielnice, biblioteki, a nawet parki (tak, miasto na oceanie!). Każda z pojmanych osób dostaje swój własny kąt oraz miejsce pracy. Dla jednych, tak zwanych przetworzonych, życie w tym mieście to ratunek przed potępieniem, druga szansa. Dla innych to więzienie, do którego nigdy nie myśleli trafić. Można by przypuszczać, że właśnie teraz zacznie się ta właściwa akcja powieści, ale tak naprawdę jest to tylko wprowadzenie do zupełnie nowego świata, w którym od tej pory będzie żyła Bellis. Świata, który skrywa swoje tajemnice.

W powieści mamy elementy charakterystyczne dla prozy autora i całego cyklu - występuje miasto, które przedstawione jest niemal jak żywy organizm, mamy do czynienia z bardzo wyrazistymi postaciami i zróżnicowanymi rasami. Może to jest oklepane, ale u Miéville'a każda postać skrywa własną tajemnicę, a tytułowa blizna może być rozumiana w dwojaki sposób.

Trzeba przyznać, że akcja w powieści rozwija się wolno, ale książki tego autora należą do gatunku takich, gdzie od fabuły ważniejsze jest to, co otacza bohaterów. Ja sama bardo rzadko przedkładam kreację świata przedstawionego ponad akcję, ale w tym wypadku jeśli czytelnik chce doczytać do końca, nie może podejść do książki z innym nastawieniem. I nie chodzi tu o to, że książka jest przeraźliwie nudna; po prostu Miéville dużo pracy wkłada w opisy wszelakiego rodzaju. To dzięki temu opowieść jest tak barwna, a postacie w niej tak zróżnicowane.

Warto wspomnieć, iż "Blizna" to druga część cyklu "Nowe Crobuzon". To, co łączy ją z pierwszą częścią (tytuł jej to "Dworzec Perdido" - gorąco zachęcam do przeczytania) to jedynie nazwa miasta. Czytelnik bez żadnych wątpliwości może sięgnąć po drugi tom bez znajomości poprzedniego. To znów pokazuje, że autor mniejszą wagę przywiązuje do fabuły - bardziej stara się skupić na miejscach akcji.

China Miéville to pisarz również krytykowany. Niektórzy sądzą, że nie zależy mu na historii, a pisze tylko po to, aby w powieści zobrazować swoje poglądy. Na razie przeczytałam tylko dwie książki jego autorstwa i mogę zgodzić się z tym, iż wyraźnie nakreślił w nich swoje idee (podobno w trzeciej części cyklu, "Żelaznej Radzie", jest to pokazane jeszcze wyraźniej). Nie rozumiem jednak, co w tym złego. Można czytać książkę i w ogóle nie zwracać na to uwagi, a zachwycać się wyobraźnią pisarza. Myślę, że każdy zobaczy to, co tak naprawdę chce widzieć, a autor nie ma wpływu na wyobraźnię czytelnika i to, co ten sobie dopowie.

Książkę polecam tym, którzy lubią fantastykę, a w szczególności steampunk. Powieści tego autora naprawdę warto poznać!

3 komentarze:

  1. Ponieważ nie jest to książka, jaką chętnie bym przeczytała (zupełnie nie moje klimaty), wypowiem się na temat Twojego wstępu. Niekiedy mam wrażenie, że ilustratorzy/graficy, a nawet ci, którzy piszą zapowiedzi na okładkę, w życiu z daną książką nie mieli do czynienia. Mylenie imion bohaterów, przedstawianie zupełnie innej fabuły, stosowanie słabych chwytów, mających skusić do przeczytania - stałe grzechy niektórych wydawców...

    OdpowiedzUsuń
  2. recenzja brzmi ciekawie, ale chyba i tak się nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry. Kiedy nowa recenzja?

    OdpowiedzUsuń