poniedziałek, 18 czerwca 2012

Katarzyna Grochola, Trzepot skrzydeł

Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ jakiś czas temu ktoś powiedział mi, że twórczość tej pani to nie tylko romantyczne opowiastki, na podstawie których powstają polskie filmy. Faktycznie, z tym mogę się zgodzić. "Trzepot skrzydeł" w żadnym razie romantyczny nie jest.

Bohaterką powieści jest kobieta, która z powodzeniem mogłaby wystąpić w programie pani Drzyzgi (a nawet w dwóch). Tytuł pierwszego brzmiałby "mój mąż mnie bije", drugiego natomiast... jeśli chcecie, przekonajcie się sami. Jak już wspomniałam, a o czym również (w pokrętny sposób) informuje treść na okładce, opowieść jest o kobiecie bitej przez męża. O takich sytuacjach wiele słyszy się chociażby w telewizji - młode małżeństwo, na pozór szczęśliwe, któremu niczego nie brakuje. Tak naprawdę tylko ona wie, jaki jej mąż jest, jaki potrafi być. Wyczulono nas na fakt, że takie kobiety w większości przypadków odchodzą za późno (kiedy na ich ciele lub psychice wyrządzone zostały nieodwracalne szkody) lub nie odchodzą w ogóle - wtedy zazwyczaj cierpią również dzieci.

Książka porusza temat wszystkim znany, jest w pewien sposób szablonowa - kobieta na początku nie wierzy w to, co się dzieje, ufa mężowi, kiedy ten przeprasza i wypowiada brednie typu "nie wiem, co we mnie wstąpiło, to pierwszy i ostatni raz, naprawdę". W tej sytuacji nie sposób zadać sobie pytania "co ja bym zrobiła na jej miejscu?". Każda pewnie odpowie, że od razu by odeszła, nie dałaby się stłamsić, nie jest ofiarą. Ale czy faktycznie?

"Trzepot skrzydeł" to powieść pisana w stylu, który mnie osobiście bardzo irytuje. Owszem, lubię pierwszoosobową narrację, lubię czytać przemyślenia głównego bohatera, ale coś na wzór strumienia świadomości to dla mnie za dużo. Dodatkowo aż do ostatnich stron książki nie wiemy, do kogo właściwie skierowane są wywody głównej bohaterki. Nie ulega jednak wątpliwości iż to, co stworzyła bohaterka, ma być listem (trochę przydługim, ale jednak), monologiem skierowanym do konkretnej osoby. W zasadzie nie wiem, po co został zastosowany ten zabieg. Prawdopodobnie pani Grochola chciała nadać całej opowieści nutkę tajemniczości. Nie mam nic przeciwko prostemu językowi, jednak ten zaprezentowany w "Trzepocie skrzydeł" - stylizowany na potoczny, ciągnący się przez ponad sto pięćdziesiąt stron - potrafi zmęczyć (jeszcze bardziej męczą zdania, które mają długość strony).

Książka nie zdołała przekonać mnie do samej autorki, toteż prawdopodobnie więcej po jej powieści nie sięgnę. Nasuwa mi się skojarzenie z Coelho, ponieważ w przypadku obojga autorów język powieści znajduje się na granicy - u Grocholi pierdołowatości, a u Coelho poetyckości (również pierdołowatej). I pani Katarzyna, i pan Paulo robią jednak to samo - piszą o tak wiadomych i banalnych rzeczach, że w sumie pozostaje jedno pytanie: po co?

 


8 komentarzy:

  1. Też zawsze się przy Coelho zastanawiam, o co mu w ogóle chodzi i po jaką cholerę te swoje dyrdymały wypisuje. Oczywiście z perspektywy takich autorów sprawa jest oczywista - oni trzepią na tym kasę. Lepiej postawione pytanie brzmiałoby: "po co ktokolwiek to czyta?" ;-)

    Podziwiam Cię, że podołałaś tej autorce. Ja podjęłam kilka prób i dałam sobie spokój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postanowiłam to przeczytać w myśl mojej nowej zasady, że trzeba spróbować wszystkiego ;p Powiem Ci, że czytało się bardzo szybko (pewnie przez rozdmuchany tekst i wielgachne marginesy - bez nich książka miałaby może osiemdziesiąt stron), chociaż już po pierwszych stronach miałam ochotę książkę odłożyć. W tym momencie jednak przypomniałam sobie drugą zasadę - jeśli już zacznę jakąś książkę, staram się ją skończyć. Jakoś się udało ;)

      Usuń
    2. Tu racja, warto próbować wszystkiego, żeby wiedzieć, czego potem unikać ;)

      Usuń
    3. Na dodatek teraz nikt mi nie powie, że nie mam prawa mówić źle o twórczości Grocholi, bo nic nie przeczytałam!

      Usuń
  2. czytałam kilka powieści Grocholi... nie wiem czy tą... niektóre mi się nieco podobały, niektóre co rzadko mi się zdarza wyrzuciłam po kilku stronach

    OdpowiedzUsuń
  3. Twórczość Katarzyny Grocholi jest szeroko znana, ja jednak nie miałam jeszcze okazji przeczytać żadnej książki pióra tej autorki. Być może na wakacjach nadrobię zaległości z tym związane :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również, podobnie jak versatile nie miałam jeszcze okazji przeczytać żadnej książki tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również jeszcze nie zapoznałam się z twórczością Pani Grocholi i jak na razie nie ciągnie mnie do niej (:

    OdpowiedzUsuń