piątek, 18 maja 2012

Ira Levin, Dziecko Rosemary

Co prawda mam jeszcze dwie zaległe książki do zrecenzowania, ale parę minut temu skończyłam "Dziecko Rosemary" i aż mnie pali, aby tu i teraz napisać, co sądzę o tym tytule. Niestety głupszej książki jeszcze nie czytałam...

Książka na biblioNETce figuruje jako horror. Horrorem jest jednak tylko to, co przeżywa biedna Rosemary po tym, kiedy orientuje się, co tak naprawdę dzieje się wokół niej (a wpada na ten pomysł dosyć późno). Główna bohaterka jest kobietą do granic możliwości głupią, do której nie docierają wiadomości i znaki ze świata zewnętrznego

Rosemary i Guy to młode małżeństwo, które wprowadza się do mieszkania w domu o złej sławie. Liczba dziwnych zgonów wcale ich nie przeraża, oni po prostu muszą tam zamieszkać. Na początku wszystko jest w jak najlepszym porządku, jednak po dziwnym śnie, którego doświadcza Rosemary, zaczynają się kłopoty. To prawda, bohaterka zachodzi w upragnioną ciążę, jednak w dość dziwny sposób (biedna upija się i traci przytomność, a na drugi dzień okazuje się, że mąż ją zgwałcił, bo przecież nie mógł przegapić dnia płodnego...). Oczywiście o to wszystko obwinia siebie, bo nie była otwarta na potrzeby męża i od tej pory będą sobie mówić już wszystko i będzie tak słodko i cudownie!

Niestety nie jest ani słodko, ani cudownie. Przynajmniej dla głównej bohaterki. Wyznaję ideę zero spoilerów, jednak tak bardzo mnie kusi, aby opisać Wam najgorsze z możliwych zakończeń!

Pan Levin się nie popisał. Nie obroni się tym, że jego książka ma już swoje lata i takie były tendencje, konwencje i nie wiadomo co jeszcze. Zarys fabuły był dobry, można to było napisać i wymyślić naprawdę sprawnie, jednak to, co prezentuje nam autor, jest po prostu śmieszne. Może i główna bohaterka taka właśnie miała być (gdyby była nieco inteligentniejsza, już na początku uciekłaby, gdzie pieprz rośnie), jednak ja osobiście wolę inteligentnych bohaterów, którym nie trzeba odpowiedzi podawać na tacy - takich, którzy sami potrafią myśleć. Rosemary nie potrafiła.

Przerażające jest jedynie zakończenie, dosłownie parę ostatnich stron. I nie chodzi tu o nastój grozy, a (ponownie) o głupotę bohaterki. Jedynym plusem jest fakt, że mimo wszystko książka ma w sobie coś, co trzymało mnie przy niej do końca. Byłam bardzo ciekawa, co stanie się z Rosemary i z jej dzieckiem. Książką jestem bardzo rozczarowana, niestety.



6 komentarzy:

  1. Po takich wrażeniach i odczuciach oceniłabym książkę zdecydowanie niżej ;)

    Kojarzę film Polańskiego i wypadał całkiem nieźle. Ciekawe, czy bardzo różni się od książki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj wychodzi na jaw, że nie zawsze dobrze potrafię ocenić książkę... ;p Faktycznie bywam zbyt pobłażliwa.
      Co do filmu - nie oglądałam i sama nie wiem, czy to zrobię. W tym wypadku kumuluje się niechęć do pierwowzoru jak i samego reżysera.

      Usuń
  2. Wg mnie ta książka jest bardzo dobra. Moim zdaniem nie o głupotę bohaterki chodzi, ale o jej bezradność i bezsilność. Bo przecież na swój sposób ona stara się walczyć. To nie jest tak, że siedzi jak głupia i czeka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Książkoholiczką. Rosemary próbowała przecież walczyć, zrozumieć swoją sytuację.
      Niedawno czytałam tę powieść i nawet mi się podobała :) A film bardzo polecam.

      Usuń
    2. Ja niestety tak tego nie odebrałam. Dla mnie jest kobietą, która bardzo łatwo daje sobą manipulować. Fakt, w końcu coś zaczyna rozumieć, ale z dużą pomocą przyjaciela.

      Usuń
  3. Najgorsze co może być to głupi bohaterowie, aż nerwica bierze jak się o takich czyta :/

    OdpowiedzUsuń