niedziela, 11 marca 2012

Fullmetal Alchemist: Brotherhood

Recenzowałam już książki i jeden serial, teraz czas na... anime! Nie jestem jakąś wielką znawczynią japońskiej animacji. Właściwie do tej pory widziałam tylko parę serii (razem z FMA naliczyłam sześć, chociaż ostatnio widziałam też kawałek Ouran High School Host Club), ale mam ambitne plany oglądać coraz więcej i więcej. Fullmetal Alchemist poleciła mi między innymi Szyszka i na moje marudzenie, że "przecież to ma aż 64 odcinki!" zapewniła mnie, że po jakimś czasie będę płakała, że to TYLKO tyle. I miała rację... Na początku, kiedy jeszcze nie wiedziałam nic o fabule, trochę się wahałam. Jakiś facet w zbroi i blondyn w czerwonym płaszczu, o czym to może być? Jednak po paru epizodach wpadłam po uszy, dosłownie! Kocham to anime i już zastanawiam się, czy by przypadkiem nie obejrzeć wcześniejszej serii "Fullmetal Alchemist", która tym się różni od recenzowanej przeze mnie, że fabuła odbiega od mangi.

Fabułę nakreślę tylko w kilku zdaniach, ponieważ w przypadku FMA powiedzenie o niej czegoś więcej byłoby zbrodnią - sami musicie to wszystko poznać! Głównymi bohaterami są bracia - Edward i Alphonse Elric. Poznajemy ich w chwili kiedy Edward ma około 15 lat, Alphonse (również w przybliżeniu) 14. Z czasem, poprzez retrospekcję, widzimy wiele scen z przeszłości tych (ale również wielu innych) bohaterów. Edward jest Państwowym Alchemikiem, Alphonse (ten w zbroi) również się nią zajmuje, jednak nie na taką skalę. Mieszkają w państwie Amestris.Wszystko kręci się wokół pragnienia odzyskania ciał przez braci, ponieważ w wyniku zakazanej alchemii Alphonse stracił ciało, a Edward rękę i nogę. Starszy brat zyskał miano Stalowego Alchemika, co w niektórych sytuacjach potrafi go bardzo irytować, ponieważ większość ludzi, która wcześniej go nie widziała, a tylko o nim słyszała, w momencie kiedy pierwszy raz ma z nim do czynienia oko w oko myśli, iż to młodszy brat jest Państwowym Alchemikiem. Do tego Edward jest niestety niskiego wzrostu, przez co często bywa nazywany kurduplem.

Bracia alchemicy podróżują i przy okazji pomagają mieszkańcom przeróżnych miast, miasteczek, wiosek. Podczas ich wędrówki poznajemy wielu innych bohaterów. Podczas oglądania anime pojawiają się niezmierne ciekawe (momentami wręcz przerażające) personifikacje Siedmiu grzechów głównych.


O takim zabiegu mówiłam!
Anime wywarło na mnie ogromne wrażenie. W ostatnim dniu obejrzałam chyba dziesięć odcinków, aby jak najszybciej dowiedzieć się o dalszych losach tych znakomitych bohaterów. W jednej chwili byłam bliska płaczu, w następnej zaś wybuchałam śmiechem (głównie przez Edwarda). Wbrew pozorom historia jest bardzo poważna - opowiada przede wszystkim o braterskiej miłości, ale również o przyjaźni, honorze, zemście; właściwie wszystkich ważnych ludzkich uczuciach, wartościach. Anime jest bardzo wzruszające, ale jednak nie obyło się bez charakterystycznych dla japońskiej animacji zabiegów (patrz obrazek po prawej).

Teraz, już po obejrzeniu FMA, nie wyobrażam sobie, jak mogłam żyć bez znajomości tej historii. Wszystko w niej jest idealne - przez fabułę (lubię alchemię), bohaterów (mój faworyt - Roy Mustang! Edward oczywiście też) po kreskę a nawet świetną muzykę. Znalazł się również kawałek tego, czego szukam właściwie wszędzie, czyli wątku romantycznego!

W FMA ludzie okazują się potworami, a potwory ludźmi; bohaterowie przechodzą wielkie przemiany; trudno znaleźć taką postać, która byłaby w całości dobra lub w całości zła - twórcy mangi i anime stawiają odbiorców przed naprawdę trudnymi wyborami, osądami. W takiej sytuacji przypomina mi się cytat z "Księżniczki łabędzi": "To nie jest tym, na co wygląda". Ano nie jest, w tym anime chyba tylko Edward i Alphonse zawsze pozostają tacy sami.

Każdy kto uważa się za fana japońskiej kultury, anime czy mangi koniecznie musi obejrzeć FMA! Zapewniam, że nie pożałujecie. Ja żałuję jedynie, że mam to już za sobą. W takich sytuacjach cieszę się jednak, że mam słabą pamięć - za jakiś czas będę mogła obejrzeć to wszystko znów, pamiętając jedynie urywki i zarys fabuły. No i oczywiście, jak to w każdym przypadku kompletnego zafascynowania czymkolwiek, obowiązkowo musiałam ustawić sobie tapetę z FMA!


5 komentarzy:

  1. Jakoś plakat mnie nie przekonał, ale Twoja recenzja owszem, więc w przyszłości z pewnością to anime obejrzę. :)

    A jeśli chodzi o anime to z całego serca polecam "Kaichou wa Maid-sama!" jest cudowne! Jak na razie nie skończyłam, ale uwielbiam także "Chobits" i "Nane", chociaż tego drugiego obejrzałam jak na razie niestety tylko dwa odcinki. :| Ale i tak mi się spodobało i mam zamiar to nadrobić jak tylko będę miała czas. :D

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Chobits" widziałam! Bardzo mi się spodobało :) Co do Twoich polecanek - na pewno zerknę, bo mam zamiar obejrzeć duuużo anime :)

      Usuń
  2. Nigdy nie oglądałam anime, może kiedyś się skuszę właśnie na to :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Yeee! Recenzja anime! *_*
    I właśnie takim sposobem sprawiłaś, że muszę obejrzeć FMA. Chodzę za tym już od dłuższego czasu, ale ilość odcinków D.Gray-mana skutecznie odciągnęła mnie od FMA :D
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Recenzja anime fajne są, naprawdę ;)

    FMA mam na swojej liście od chyba jakichś 2 lat i jeszcze się nie zabrałam do obejrzenia. Też przeraża mnie ilość odcinków - nawet tłumaczenie, że wciąga nie wchodzi w grę ;) Ale obejrzę kiedyś na pewno - o, na przykład w wakacje, wtedy nie będę mieć dylematu - nauka, czy anime? ;D

    Btw. ja UWIELBIAM te zabiegi w animacji - nie dość, że piekielnie śmieszą i już nie raz prawie spadałam z krzesła, to są świetną formą ekspresji. Moi znajomi często mówią, że mam podobną ;)

    OdpowiedzUsuń