Oto mój pierwszy blogowy stosik! Sześć książek wyłowiłam z tłumu podczas Wymiany książek, która odbyła się dzisiaj w moim mieście. Siódma książka to pozycja od dawna przeze mnie wyczekiwana - jej premiera miała miejsce całkiem niedawno, bo w ubiegłym tygodniu. Ale po kolei, zaczynając od góry:
1. Gabriel García Márquez - Ślad twojej krwi na śniegu (słyszałam i czytałam bardzo pozytywne opinie o tym autorze, postanowiłam więc sama się przekonać)
2. Gabriel García Márquez - Zła godzina
3. Rei Kimura - Motyl na wietrze (zainteresowała mnie tematyka książki oraz jej piękna okładka)
4. Mario Vargas Llosa - Lituma w Andach (słyszałam o tym pisarzu przy okazji Szelmostw niegrzecznej dziewczynki, a że tej książki jeszcze nie miałam okazji przeczytać, chwyciłam inną)
5. Teri Hatcher - Spalony tost... czyli życiowa filozofia Teri (nie oglądałam jakoś namiętnie Gotowych na wszystko i nie przepadam za poradnikami, ale zaciekawiła mnie notka na okładce głosząca, że jest to autoironiczna książka pisana w kpiarskim tonie)
6. Cathi Hanauer - Jędza w domu czyli co 26 kobiet myśli o seksie, samotności, pracy, macierzyństwie i małżeństwie (kiedyś słyszałam o tej książce, dodatkowo lubię czytać o opiniach i światopoglądzie innych ludzi, więc postanowiłam zaryzykować)
7. Robert M. Wegner - Niebo ze stali. Opowieści z meekhańskiego pogranicza (co prawda nie recenzowałam, ale czytałam dwa tomy opowiadań z tego samego cyklu i byłam nimi wprost zachwycona. Niebo ze stali to pierwsza powieść Wegnera - nie mogę się doczekać, aż ją przeczytam).
Jak Wam się podoba mój pierwszy stosik? Czytaliście coś z zaprezentowanych przeze mnie książek? Polecacie coś szczególnie?
sobota, 17 marca 2012
niedziela, 11 marca 2012
Fullmetal Alchemist: Brotherhood
Recenzowałam już książki i jeden serial, teraz czas na... anime! Nie jestem jakąś wielką znawczynią japońskiej animacji. Właściwie do tej pory widziałam tylko parę serii (razem z FMA naliczyłam sześć, chociaż ostatnio widziałam też kawałek Ouran High School Host Club), ale mam ambitne plany oglądać coraz więcej i więcej. Fullmetal Alchemist poleciła mi między innymi Szyszka i na moje marudzenie, że "przecież to ma aż 64 odcinki!" zapewniła mnie, że po jakimś czasie będę płakała, że to TYLKO tyle. I miała rację... Na początku, kiedy jeszcze nie wiedziałam nic o fabule, trochę się wahałam. Jakiś facet w zbroi i blondyn w czerwonym płaszczu, o czym to może być? Jednak po paru epizodach wpadłam po uszy, dosłownie! Kocham to anime i już zastanawiam się, czy by przypadkiem nie obejrzeć wcześniejszej serii "Fullmetal Alchemist", która tym się różni od recenzowanej przeze mnie, że fabuła odbiega od mangi.
Fabułę nakreślę tylko w kilku zdaniach, ponieważ w przypadku FMA powiedzenie o niej czegoś więcej byłoby zbrodnią - sami musicie to wszystko poznać! Głównymi bohaterami są bracia - Edward i Alphonse Elric. Poznajemy ich w chwili kiedy Edward ma około 15 lat, Alphonse (również w przybliżeniu) 14. Z czasem, poprzez retrospekcję, widzimy wiele scen z przeszłości tych (ale również wielu innych) bohaterów. Edward jest Państwowym Alchemikiem, Alphonse (ten w zbroi) również się nią zajmuje, jednak nie na taką skalę. Mieszkają w państwie Amestris.Wszystko kręci się wokół pragnienia odzyskania ciał przez braci, ponieważ w wyniku zakazanej alchemii Alphonse stracił ciało, a Edward rękę i nogę. Starszy brat zyskał miano Stalowego Alchemika, co w niektórych sytuacjach potrafi go bardzo irytować, ponieważ większość ludzi, która wcześniej go nie widziała, a tylko o nim słyszała, w momencie kiedy pierwszy raz ma z nim do czynienia oko w oko myśli, iż to młodszy brat jest Państwowym Alchemikiem. Do tego Edward jest niestety niskiego wzrostu, przez co często bywa nazywany kurduplem.
Bracia alchemicy podróżują i przy okazji pomagają mieszkańcom przeróżnych miast, miasteczek, wiosek. Podczas ich wędrówki poznajemy wielu innych bohaterów. Podczas oglądania anime pojawiają się niezmierne ciekawe (momentami wręcz przerażające) personifikacje Siedmiu grzechów głównych.
![]() |
O takim zabiegu mówiłam! |
Teraz, już po obejrzeniu FMA, nie wyobrażam sobie, jak mogłam żyć bez znajomości tej historii. Wszystko w niej jest idealne - przez fabułę (lubię alchemię), bohaterów (mój faworyt - Roy Mustang! Edward oczywiście też) po kreskę a nawet świetną muzykę. Znalazł się również kawałek tego, czego szukam właściwie wszędzie, czyli wątku romantycznego!
W FMA ludzie okazują się potworami, a potwory ludźmi; bohaterowie przechodzą wielkie przemiany; trudno znaleźć taką postać, która byłaby w całości dobra lub w całości zła - twórcy mangi i anime stawiają odbiorców przed naprawdę trudnymi wyborami, osądami. W takiej sytuacji przypomina mi się cytat z "Księżniczki łabędzi": "To nie jest tym, na co wygląda". Ano nie jest, w tym anime chyba tylko Edward i Alphonse zawsze pozostają tacy sami.
Każdy kto uważa się za fana japońskiej kultury, anime czy mangi koniecznie musi obejrzeć FMA! Zapewniam, że nie pożałujecie. Ja żałuję jedynie, że mam to już za sobą. W takich sytuacjach cieszę się jednak, że mam słabą pamięć - za jakiś czas będę mogła obejrzeć to wszystko znów, pamiętając jedynie urywki i zarys fabuły. No i oczywiście, jak to w każdym przypadku kompletnego zafascynowania czymkolwiek, obowiązkowo musiałam ustawić sobie tapetę z FMA!
poniedziałek, 5 marca 2012
Jean Rhys, Szerokie Morze Sargassowe
Kiedy po przeczytaniu "Dziwnych losów Jane Eyre" dowiedziałam się o tej książce, od razu chciałam się z nią zaznajomić. Byłam bardzo ciekawa tego, jak ktoś zupełnie inny niż Charlotte Brontë widzi tę historię, co wymyśli Jean Rhys. Książka jest bowiem prequelem do "Dziwnych losów Jane Eyre". Prequel to jednak niecodzienny, ponieważ już na samym wstępie wydawca uprzedza nas, iż "Szerokie Morze Sargassowe" to coś więcej niż ukazanie wcześniejszych losów żony pana Rochestera. W pewnym momencie ta historia schodzi na dalszy plan, a większą uwagę autorka poświęca obyczajowości społeczności byłych właścicieli niewolników, którzy po wprowadzeniu ustawy o zniesieniu niewolnictwa stali się śmiertelnymi wrogami Murzynów.
Książka, a właściwie książeczka (piszę tak ze względu na jej mały format) ma nieco ponad dwieście stron. Autorka zatem niezbyt wysiliła się, aby opowiedzieć nam o losach Antoinette. Poza tym właściwie wszystko miała podane na tacy, ponieważ już Brontë zarysowała historię Antoinette Cosway i jej rodziny. Warto podkreślić, iż w "Dziwnych losach Jane Eyre" żona pana Rochestera miała na imię Bertha (i tak w pewnej chwili zaczyna zwracać się do niej pan Rochester w powieści Jean Rhys), a dopiero na drugie Antoinette - tutaj jest odwrotnie.
Główną bohaterkę poznajemy, gdy ma zaledwie kilka lat. Powieść (a może mikropowieść) podzielona jest na trzy części. W pierwszej z nich to właśnie Antoinette jest narratorem. Czas powieści to koniec XIX wieku, zaraz po wprowadzeniu wspomnianej już przeze mnie wcześniej ustawy o zniesieniu niewolnictwa na Jamajce. Matka Antoinette jest córką właściciela niewolników i wdową po mężczyźnie, który zajmował się tym samym. Rodzina Cosway popada w niełaskę, nie ma się z czego utrzymać. Antoinette mieszka w posiadłości ze swoją matką, niepełnosprawnym bratem i garstką oddanej służby. Matka wychodzi za bogatego mężczyznę, Masona. Prosi go, aby wyprowadzili się, uciekli z ziemi, na której nie czuje się bezpieczna, cały czas boi się o swój los. Pewnego dnia byli niewolnicy, chcąc zemścić się na matce Antoinette, podpalają dom. Jego mieszkańcom udaje się uciec, jednak brat głównej bohaterki umiera, a matka zaczyna dziwnie się zachowywać, o wszystko posądzając Masona. Wkrótce Antoinette zostaje wysłana do szkoły prowadzonej przez siostry zakonne. Kiedy ta kończy 17 lat, przyjeżdża do niej ojczym Mason, który zawsze uważał ją za swoją ulubienicę. Na tym kończy się pierwsza część.
W drugiej części narratorem jest pan Rochester. Interesujący jest fakt, iż w powieści ani razu nie pada jego nazwisko. Ta część jest według mnie o wiele bardziej ciekawsza od poprzedniej. Pan Rochester jest mężem Antoinette i wprowadza się z nią do posiadłości, w której mają spędzić miesiąc miodowy. Z początku wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku. Co prawda Rochester nie kocha kobiety, z którą wziął ślub, a w związek został wmanipulowany przez zarówno swoją, jak i jej rodzinę, jednak na razie niczego nie podejrzewa. To prawda, służba jest niecodzienna i dostaje dziwne listy, jednak stara się to ignorować. Aż pewnego dnia smutna tajemnica wychodzi na jaw.
Trzecia część jest dopełnieniem poprzednich, będąc tym samym najkrótszą z nich. Tutaj do roli narratora powraca Antoinette, a akcja toczy się równolegle do tej z "Dziwnych losów Jane Eyre". Czytamy o rozmowach bohaterki z Grace Poole, jej opiekunką. Widzimy, że podopieczna nie jest świadoma swoich czynów, często nie pamięta zdarzeń z poprzedniego dnia, wieczora. Zdajemy sobie sprawę, że naprawdę jest chora psychicznie.
Na tym skończę opis fabuły i skupię się na swoich odczuciach. Moim zdaniem tworzenie historii Antoinette nie wyszło Jean Rhys zupełnie. Być może stwierdziła, że skoro już chce pisać o sytuacji na Jamajce pod koniec XIX wieku, połączy to z historią Antoinette Cosway. Efektem prób połączenia tych dwóch wątków jest "Szerokie Morze Sargassowe". Niestety autorka nie poświęciła wystarczającej uwagi ani niewolnikom ani kobiecie, o której pierwotnie miała pisać, przez co tylko lekko dotknęła, wręcz musnęła dwa problemy, nie zagłębiając się w nie. Moim zdaniem mogła się w to bardziej zaangażować, ponieważ nie wykorzystała w pełni (jeśli w ogóle) potencjału powieści, pomysłu. Na dodatek pan Rochester u Jane jest zupełnie inny niż u Charlotte - nawet ten jego charakterystyczny chłód jest taki... chłodniejszy. Gdybym nie wiedziała, że to on, nigdy bym się tego nie domyśliła. Autorka moim zdaniem bardzo spłyciła tę postać, pozbawiła ją tak typowego dla pana Rochestera charakteru.
Książkę mogę polecić ciekawskim fanom prozy Charlotte Brontë, ponieważ "Szerokie Morze Sargassowe" to właśnie taka ciekawostka, którą warto przeczytać, jednak niekoniecznie dobrze zapamiętać. Nie lubię wystawiać tak niskich ocen, ale ta książka naprawdę mnie zawiodła (chociaż jestem chyba jedną z niewielu, ponieważ na biblioNETce czytałam same pozytywne opinie).
P.S. Jeśli za bardzo nakreśliłam fabułę, wybaczcie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)